Znowu rzutem na taśmę 🙂 No po prostu nie wyrabiam.
A miał być mikołajek – bombka i od kwietnia go skończyć nie mogę. Na razie mam tyle, może zdążę przed północą. Jak się mi uda, to zaktualizuję post. 🙂
Znowu rzutem na taśmę 🙂 No po prostu nie wyrabiam.
A miał być mikołajek – bombka i od kwietnia go skończyć nie mogę. Na razie mam tyle, może zdążę przed północą. Jak się mi uda, to zaktualizuję post. 🙂
Biało- zielony komplecik wydziergany na szydełku.
Zrobione ściśle według wytycznych i z wybranych kolorów. Brakuje oczywiście guziczków, ale to już nie moje zmartwienie. 🙂 Nie jestem zadowolona z tej robótki….. ciąle sie mi wydaje, że coś jest nie tak. Może to tylko moja niechęć do zielonego w ubraniach. 🙂
Jakoś ciężko się zaczął ten rok szkolny, to dla odreagowania trochę wspomnień z ostatniej wakacyjnej wyprawy. Kolejny zdobyty zamek, czyli Krasiczyn.
Z zewnątrz prezentuje się pięknie, szkoda, że wnętrza nie odpowiadają tej okazałości. No cóż, historia wojenna i powojenna nie oszczędzała Krasiczyna, szczególnie wyczyny krasnoarmiejców mu zaszkodziły. Najpiękniej odrestaurowane wnętrze to kaplica.
Można tu zupełnie legalnie wziąć ślub i w całym zamku widać podporządkowanie tej właśnie działalności komercyjnej.
Trochę bez zastanowienia kupiłam też wejściówki na wieżę zegarową.
Nie wiem, jakim cudem się tam wdrapałam, nie dostając przy okazji zawału :):) Ale na drugi dzień poczułam w kolanach te wszystkie stopnie 🙂
A całe popołudnie spędziliśmy w arboretum w Bolestraszycach.
Miałam nadzieję na ładne zdjęcia lilii wodnych, ale susza i tu dała się we znaki. Za to gunnera olbrzymia jest i jak zawsze robi wrażenie. 🙂
Dzieci zachwyciły się wystawą owadów w Muzeum Przyrodniczym.
To coś na zdjęciu jest większe niż moje obie dłonie, bardzo sie cieszę, że nie spotykam takich okazów na codzień. 🙂
A to jedna z wielu instalacji, które oglądaliśmy w części ogrodowej. Bardzo wymowna.
W planach była kolejna gwiazdka czerwoną muliną na kanwie ze złotą nitką, ale jakos się nie mogłam do niej zabrać. Tyle ich już zrobiłam, że się mi zwyczajnie znudziły. Uznałam, że czas najwyższy na zmianę wzoru. A że próby rysowania nie dawały zadowalających efektów, zabrałam się po prostu za wyszywanie, licząc że w trakcie mnie oświeci. 🙂 W wakacje się jednak ciężko myśli, więc poszłam w totalną łatwiznę i wyszło takie coś.
Dorobiłam drugą do kompletu.
No i oczywiście zeszyłam 🙂
A potem jeszcze z rozpędu zeszyłam drugą czerwcową bombkę.
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze wakacyjnie. 🙂
Dzieci już tam wprawdzie kiedyś były, ale ja nie i koniecznie chciałam zobaczyć, co też tak atrakcyjnego jest w tym miejscu. Przyznaję, że się nie rozczarowałam.:)
Naturalnej wielkości modele dinozaurów i trochę wiedzy – dzieciaki to lubią. Żadne z tych stworzeń nie nadaje się na zwierzątko domowe. 🙂 Ale absolutnym hitem jest prehistoryczne oceanarium – technologia 3D + morskie stwory = niesamowite efekty. Tego się nie da opisać, to trzeba po prostu zobaczyć.
A praca paleontologa wcale łatwa i prosta nie jest, jak się można przekonać na własnej skórze, więcej w tym żmudnego stukania młotkiem niż fascynujących odkryć.
A gdy dzieci są już na tyle duże, że z wesołego miasteczka mogą same korzystać, strudzony rodzic może sie podelektować względnym spokojem i miłym chłodkiem od rzeki Kamiennej. 🙂
A oto jeden z głownych powodów wybrania trasy do Bałtowa – w gorący dzień nic nie przebije wodnych atrakcji. Baseny i wodne zjeżdżalnie oraz towarzystwo innych dzieci – po prostu pełnia szczęścia.
Pozdrawiam wakacyjnie 🙂
Gdzieś tam w internetach znalazłam grafikę z autem, spodobała się mi i zrobiłam z niej schemat na krzyżyki.
Wyszyte na aidzie 20 ct pojedyńczą nitką grafitowej ariadny.
Cały hafcik liczy dokładnie 1824 krzyżyki, oczywiście bez tła.
A to już zastosowanie, czyli opakowanie na merci z przeznaczeniem na urodzinowy prezent dla mężczyzny.
Chyba dobrze wyszło, prawda ?
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Namiastka ciągle niespełnionego marzenia……..
Kiedyś tam odłożę wystarczająco dużo pieniędzy na trzy bilety i zobaczymy taki koncert na żywo….. kiedyś……. mam też nadzieję, że zdążę, zanim czas pokrzyżuje moje plany. I będziemy się tak wspaniale bawić 🙂
I pomysleć, że kiedyś nie cierpiałam dzwięku skrzypiec. Chociaż przypuszczam, że była to wina „lekcji umuzykalniających” w podstawówce – przyjeżdżali do nas co miesiąc bardzo poważni muzycy z filharmonii – i męczyli straszliwie siebie i nas muzyką klasyczną. Wszystko to było takie poważne, drętwe i pełne zadęcia, brrr. Na dokładkę trzeba było potem napisać wypracowanie – czego słuchaliśmy i co sie nam podobało. Oczywiście nie było innej odpowiedzi niż ” wszystko”.:):) A Chopina do tej pory nie lubię, pomimo, że to wielki kompozytor był….
A wystarczy niewiele, żeby nawet ośmiolatek stwierdził, że „to było mega epickie, tylko trochę za długie” 🙂
Pokutnica w oprawie doczekała w końcu sesji zdjęciowej.
Dumna jestem niesamowicie z tego haftu, więc zapraszam do podziwiania.:)
Pamiętacie serial „Czarne chmury”? I taką scenę, kiedy piękna kasztelanka, grana przez Elżbietę Starostecką, biegnie przez zamkowe krużganki i schody na spotkanie ukochanego? To są właśnie te schody….
Zamek w Baranowie Sandomierskim – idealny cel na popołudniowy, niedzielny wypad. Nawet mój syn zapamiętał i potem opowiadał babci, że takie schody nazywa się wachlarzowymi, a ten daszek nad nimi to ma przypominać rozwiany w galopie hełm husarza.
A w tej komnacie w jednej z wież ujrzałam cztery damy w długich sukniach, zajęte robótkami i ploteczkami. 🙂 Pewnie przez te duchy nie dało się zdjęcia wyostrzyć….
Jest też w zamku sala, w której od wejścia słychać najpierw szum , a po kilku krokach odgłos spadającej z wysokości wody. Człowiek się odruchowo rozgląda za źródłem dzwięku, ale nic tam takiego nie ma. Okazuje się, że to sztuczka architektoniczna – słychać fontannę i ludzi rozmawiających przy niej. Wyglądamy za okno, ale tam nie ma fontanny, jest z zupełnie innej strony zamku.
I to jest własnie widok na zamek od strony fontanny, po zwiedzaniu kupiliśmy sobie lody i siedząc na ławeczce, zastanawialiśmy się, czy ktoś nas słyszy w tamtej komnacie. 🙂
A potem ruszyliśmy dalej – do miejscowości Ujazd, żeby dzieci mogły zobaczyć największą polską ruinę – czyli zamek Krzyżtopór.
Ruina wzbudziła prawdziwy zachwyt, po pierwsze z racji wielkości, po drugie, że prawie wszędzie można było wejść i wszystkiego dotknąć. Dla dzieci prawdziwy raj, obeszły wszystkie trasy po kilka razy, łącznie z najtrudniejszą czerwoną 🙂
Można też podziwiać makietę zamku
Ale potem człowiek wychodzi na zewnątrz i widzi, co z tej pięknej budowli zostało….
A dzień zakończyliśmy w Sanomierzu, tradycyjnie wchodząc przez Bramę Floriańską.
Przyjechaliśmy specjalnie na gofry z naszej ulubionej budki na Małym Rynku. Ale potem był jeszcze spacer, przy studni ktoś grał na akordeonie, całkiem nieźle, dzieciaki goniły bańki mydlane puszczane z jednego z kramów, nikt sie nigdzie nie śpieszył, ludzie spacerowali, siedzieli kawiarnianych ogródkach i było tak….. inaczej, spokojniej, zupełnie jakby to nie Polska, tylko niedzielny wieczór w jakimś włoskim, starym miasteczku……
Pozdrawiam wakacyjnie 🙂
Uzupełniam moje zapasy haftowanych gwiazdek, tym razem w kolorze świątecznej czerwieni.
Wyszywane na kanwie ze złotą nitką podzieloną na pół muliną Ariadna.
A w trakcie jednym okiem ciągle zerkałam, co też tam dzieje się w basenie.
Udało się też zeszyć jedną z bombek z zeszłego miesiąca.
I jeszcze jedno ujęcie, pewnie jeszcze wyszyję kilka takich gwiazdek, bo część zeszłorocznych rozdałam. 🙂
Pozdrawiam serdecznie. 🙂