Pustaczki :)

Moje autko służy mi ostatnio do różnych celów nieprzewidzianych przez konstruktora. Na przykład do transportu materiałów budowlanych. 🙂

Cztery pustaki zmieściły się w nim idealnie. Ostatnia sobota wreszcie miała odpowiednią temperaturę w dzień i mogłam „zabawić się” w murarza.

To jest strop na piętrze, jak widać równo z otworem okiennym. Na logikę biorąc to coś tu jest nie tak z tymi poziomami, przecież na te deski przyjdzie jeszcze ocieplenie, a potem właściwa podłoga. Oczywiście majster zignorował moje polecenie podniesienia muru, jak zresztą i parę innych uwag. Ta ekipa budowlana to historia na zupełnie inną opowieść, może kiedyś opiszę jakie miałam z nimi przeprawy. Ale teraz sama się zajęłam poprawieniem tego bubla. 🙂 Niestety trzeba było zacząć od wtargania na górę po drabinie tych czterech pustaczków. Ja o nich tak pieszczotliwie, ale leciutkie to one wcale nie są, oj nie. 🙂

Po przymiarce okazało się, że trzeba je trochę skrócić więc w ruch poszła ręczna piłka.

Potem zaprawa cienkowarstwowa i voila – oto efekt z jednej strony.

Potem to samo powtórzyłam na drugim otworze i teraz, moim zdaniem, wygląda to dużo lepiej. Dzisiejsze samopoczucie pominę za to litościwym milczeniem. 🙂

Pozdrawiam serdecznie. 🙂

Zośki i Dobroszki.

Przysypało nas dzisiaj ślicznie na biało, były dobre warunki, by obfotografować ostatnie chusty. No i oczywiście pokazać wszystkie razem.

Różowa dla córki, zielonoszara na prezent dla kuzynki. Wszystkie chusty wydziergane z ostatnich wyszperanych w zapasach motków Sonaty według wzorów Ani Lipińskiej.

Następne dwie już dla mnie, białą bardzo polubiłam, jest nieduża z niecałego motka i świetnie się ją nosi.

Przy tej nie udało się mi utrafić realnego koloru – to jest taki blady landrynkowy róż.

A teraz wracam do dziergania, aktualnie na tapecie kocyk ze sprutek. Ręce zajęte, ale głowa ciągle pracuje, chociaż bardzo się staram wyłączyć myślenie o tym co będzie. We wtorek mam wizytę u lekarza, będą już wyniki tomografii……. żyję nadzieją, że nie będzie zbyt źle. 🙂

Pozdrawiam serdecznie 🙂

Buda :)

Po działaniach panów budowlanców zostało mi sporo różnych materiałów i z części z nich postanowiłam zrobić porządną budę dla naszego psa.

Stolarzem nie jestem więc idealnie równo nie jest, ale coś tam mi wychodzi. 🙂

Przede wszystkim będzie porządne ocieplenie od środka.

Wszystko się przydaje, nawet resztki folii i blachy z dachu. Jak to dobrze, że kupiłam sobie szlifierkę kątową i nawet wiem jak jej używać.

Na wiosnę jak się ociepli, to jeszcze ładnie ją pomaluję. Ale lokator nawet z takiej jest bardzo zadowolony, ma teraz sucho i cieplutko.

Przynajmniej jemu zima niestraszna. 🙂

Pozdrawiam serdecznie. 🙂

Zapomniana osiemnastka.

Przy okazji sprzątania komputera znalazłam niepokazywany box na osiemnastkę. Miało być troszkę zabawnie, chyba się udało. 🙂

Zostawiłam miejsce na włożenie łakoci lub jakichś małych prezencików. Pierwszy raz zrobiłam tego typu kartkę, trochę problemów miałam z proporcjami elementów. Szczególnie ten gentelman ciągle się za bardzo wychylał.:)

Pozdrawiam serdecznie 🙂

Buduje się :)

Prawie 2,5 miesiąca przerwy, oj nieładnie, nieładnie. Ale cóż, co się dzieje każdy widzi, ciężko się teraz zmobilizować do blogowania, niestety. 🙁 Przemyślałam ostatnio niejedno, do pewnych wniosków doszłam i zaczynam je wcielać w życie, powoli i stopniowo. Z tej racji wracam też do pisania, a na dobry początek pokażę zmiany w naszym nowym domu. 🙂 Tak było w połowie sierpnia…

Pierwsze nowości…..

I już się mury pną do góry…

Zaczęło się ustawianie dachu…

Kolejny przestój – została dziura w dachu i deszcz się leje do środka, pojęcia nie mam kiedy to wyschnie….

W końcu pojawiła się ekipa budowlana i dokończyła kładzenie folii….. poczym zniknęli na ponad miesiąc…….

W końcu się doczekałam….. jest dach 🙂

I na tym koniec łatwego budowania – po prostu skończyła się kasa…. Ale żeby się mi nie nudziło, panowie budowlańcy zostawili mi taki „śliczny” bałaganik…

Demolki ciąg dalszy :)

Małe podsumowanie zmian od ostatniego wpisu w tym temacie.

Zacznę od własnej „działalności”, trochę sobie jeszcze porozwalałam. 🙂

Pozbyłam się stropu nad piwnicą i komina, a poza tym całkiem sporo działań których nie widać, jak np. hydroizolacja piwnicy.

A teraz ustąpiłam już pola ekipie budowlanej i efekty widać od razu. 🙂

Był dach – nie ma dachu…

A potem została już tylko bardzo malownicza ruinka 🙂

To już koniec demolki, zaczyna się budowanie, hip, hip, hurrrra!

Demolka.

Kolejna długa przerwa, ale po prostu nie mam za bardzo co pokazywać. Robótki sobie leżą i czekają…….. na lepsze czasy. 🙂 Za to, kiedy w końcu się przeprowadzimy do siebie, będzie czas na robótkowanie. Ostatecznie będę miała trochę ścian do wykorzystania. Póki co, mogę się pochwalić pierwszym kwitnącym różanecznikiem. 🙂

A poza tym kwitnie demolka 🙂

Demolka od dołu :

Demolka od góry :

I najbardziej widowiskowa demolka z boku, czyli była ściana – nie ma ściany :

Muszę szczerze przyznać, że całe to rozwalanie ma niezaprzeczalny walor terapeutyczny. 🙂 Wystarczy pomyśleć o czymś wkurzającym, a od razu lżej się młotem macha. 🙂