Moje autko służy mi ostatnio do różnych celów nieprzewidzianych przez konstruktora. Na przykład do transportu materiałów budowlanych. 🙂
Cztery pustaki zmieściły się w nim idealnie. Ostatnia sobota wreszcie miała odpowiednią temperaturę w dzień i mogłam „zabawić się” w murarza.
To jest strop na piętrze, jak widać równo z otworem okiennym. Na logikę biorąc to coś tu jest nie tak z tymi poziomami, przecież na te deski przyjdzie jeszcze ocieplenie, a potem właściwa podłoga. Oczywiście majster zignorował moje polecenie podniesienia muru, jak zresztą i parę innych uwag. Ta ekipa budowlana to historia na zupełnie inną opowieść, może kiedyś opiszę jakie miałam z nimi przeprawy. Ale teraz sama się zajęłam poprawieniem tego bubla. 🙂 Niestety trzeba było zacząć od wtargania na górę po drabinie tych czterech pustaczków. Ja o nich tak pieszczotliwie, ale leciutkie to one wcale nie są, oj nie. 🙂
Po przymiarce okazało się, że trzeba je trochę skrócić więc w ruch poszła ręczna piłka.
Potem zaprawa cienkowarstwowa i voila – oto efekt z jednej strony.
Potem to samo powtórzyłam na drugim otworze i teraz, moim zdaniem, wygląda to dużo lepiej. Dzisiejsze samopoczucie pominę za to litościwym milczeniem. 🙂
Pozdrawiam serdecznie. 🙂