Podmuch wiatru.

Chusta „Wind blown” autorstwa Ani Lipińskiej.

Wykonana z naturalnego lnu, mam taki cieniutki na wielkich szpulach. Tutaj zwinęłam go w 4 nitki do drutów 4 mm. Zaczynałam i prułam, zaczynałam i prułam, a potem miałam już ostatnie 20 rzędów i spadła mi robótka z drutów. Oczywiście już się nie dało złapać wszystkich oczek i zaczęłam od nowa. Na szczęście dla tej chusty jestem upartą babą. 🙂 Wreszcie skończyłam i miałam taką kupkę zapętlonych nici. 🙂

Nastąpił proces szczerze przeze mnie nie lubiany, czyli blokowanie.

Blokowanie na raty, bo chusta wyszła ogromna. Jakieś 3 metry na 60 cm. Wszystko przez to, że wydawała się mi mała i powtórzyłam wzór główny 8 razy.

Ale jest piękna, zwiewna i fruwająca. Len w trakcie pracy trochę mnie przerażał swoją sztywnością, ale po wypraniu zrobił się mięciutki i lejący.

Pozdrawiam serdecznie. 🙂

Zośki i Dobroszki.

Przysypało nas dzisiaj ślicznie na biało, były dobre warunki, by obfotografować ostatnie chusty. No i oczywiście pokazać wszystkie razem.

Różowa dla córki, zielonoszara na prezent dla kuzynki. Wszystkie chusty wydziergane z ostatnich wyszperanych w zapasach motków Sonaty według wzorów Ani Lipińskiej.

Następne dwie już dla mnie, białą bardzo polubiłam, jest nieduża z niecałego motka i świetnie się ją nosi.

Przy tej nie udało się mi utrafić realnego koloru – to jest taki blady landrynkowy róż.

A teraz wracam do dziergania, aktualnie na tapecie kocyk ze sprutek. Ręce zajęte, ale głowa ciągle pracuje, chociaż bardzo się staram wyłączyć myślenie o tym co będzie. We wtorek mam wizytę u lekarza, będą już wyniki tomografii……. żyję nadzieją, że nie będzie zbyt źle. 🙂

Pozdrawiam serdecznie 🙂

184. Mono – Zośki

Bardzo polubiłam się z wzorem chusty Zosia, o którym już pisałam  TUTAJ.
I postanowiłam potestować trochę  wariacje na temat. 🙂 W moich włóczkowych zapasach poniewierały się pojedyncze motki sonaty,z którymi nie bardzo było wiadomo co zrobić. Każdy w innym kolorze, do zestawienia  ze sobą w jakąś sensowną całość też nie bardzo się nadawały. Ale na niedużą chustę, taką shawlette jak to po angielsku nazywają.okazały się w sam raz.

W wersji czarnej – od razu przeznaczona dla mojej mamy.

W wersji czerwonej – prezentowej.

I jeszcze obie razem

Kolejne wersje kolorystyczne czekają na swoją kolejkę.  Zośkę dzierga się przyjemnie i ekspresowo, no i idealnie nadaje się na prezent 🙂
Wersja czerwona już znalazła nową właścicielkę – została dołączona do wygranej w moim candy.
Cała przesyłka dla Katarzyny tak się prezentowała:

Pozostałe wygrane otrzymały bony upominkowe do internetowej pasmanterii.
Pozdrawiam serdecznie 🙂

169. Czapki

W ramach pozbywania się zapasów włoczek powstały 4 czapki.
Po pierwsze kobaltowa sówka dla córki

 Po drugie czapka dla mnie z resztki fabelka, który został mi z chusty Zosia. Wzór podpatrzony w Domu Klary

Z tego samego wzoru powstała czarna czapka dla mojej mamy

Była jeszcze czapka nr 4, według tego samego wzoru w kolorach rozbielonej tęczy z dodatkiem różu – dla mojej córy. Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia, czapka została natychmiast porwana do noszenia, a potem zostawiona na siedzeniu w macdonaldzie. Kiedy się zorientowałyśmy i wróciłam po czapkę, okazało się, że już jej nie ma. Komuś się widocznie bardzo, bardzo spodobała.

165. Poduszki

Pisałam już, że ostatnio wróciłam z wielkim zapałem do dziergania na drutach.  Zapasy włóczek mam w domu wcale niemałe, przydało się by je trochę zutylizować, bo miejsca brak. 🙂
Na razie skupiam się na małych formach, a jedną z nich były poduszki – dokładnie w ilości sztuk 3, dwie w odcieniu szarości i jedna czarna.

Bardzo prosty wzór z prawych i lewych oczek.  
 

W szarych poduszkach zapięcie z tyłu na drewniane guziki, a przy okazji się dowiedziałam, że aktualna moda nakazuje prezentację owej tylnej strony z guzikami. 🙂

161. Chusta „Zosia”

Przeprosiłam się ostatnio z drutami i dziergam z wielkim zapałem 🙂 W dodatku robię wreszcie coś dla siebie. Na pierwszy ogień poszła urocza chusta Zosia autorstwa Dagmary, czyli Yellow mleczyk.

Wykonana z dwóch i odrobiny motków skarpetkowej Fabel w kolorach nr 300 i 520 na drutach  4 mm.

W zamierzeniu miała pełnić rolę szaliczka do granatowej kurtki, ale wyszła mi ciut przyduża.  Daje się jednak fantazyjnie zamotać i naprawę solidnie grzeje.

A to już w prawie całej swej 2- metrowej okazałości na płocie sąsiadów, tylko kolor mi troszkę przekłamało.
Pozdrawiam serdecznie i wcale nie zimowo 🙂

133. Wiosenny komplet

Zupełnie mi ostatnio nie idzie krzyżykowanie, dlatego przerzuciłam się na dziergane robótki. Słuchawki na uszy, jakaś miła niezawodowa lektura( ale wymagająca skupienia na treści), a ręce mogę zająć automatycznym przerabianiem oczek. Myślenie i roztrząsanie problemów wykopane na aut.
Efektem jest np. takie wiosenne dziergadło dla córki. Czapka wzorowana na tej czapce z Domu Klary.

Kolorów się oczywiście prawidłowo uchwycić nie udało, w rzeczywistości jest to bardzo świeży i soczysty melanż  zielono-biało-pomarańczowy. Miałam motek takiego tureckiego akrylu, na wiosenne dni w sam raz, kiedy jeszcze coś na głowie by się przydało, a w zimowej czapie za ciepło. Do kompletu powstał trójkątny szalik, tzw. baktus.

Wiedziałam, że oryginalnej włóczki mi braknie, więc dokładałam pasujące kolorystycznie paseczki, jak mi tam wypadło. Czapkę córka nosi bardzo chętnie, szalik trochę mniej przypadł jej do gustu. Chyba jest ciut za gruby,  pewnie pójdzie do ponownego przerobu.
Pozdrawiam serdecznie 🙂

109. „Double boubble shawl”

Moje perypetie z tą chustą opisywałam już tutaj.
Zrobiłam ją od nowa, używając tej samej wełny, czyli zielonej „Alpaca silk brushed” z Dropsa oraz drutów bambusowych 4 mm. I tym razem przy suszeniu obchodziłam się z nią jak z bardzo starym jajkiem. Właściwie to jej prawie wcale nie zblokowałam, jedynie delikatnie upięłam w kształt rogala 🙂

 Mimo tego wyszły mi ładne dziury

No i jeszcze zdjęcie na innym płocie:)

A jutro pakowanie i wręczenie, mam nadzieję, że się spodoba.

Bardzo dziękuję za wszystkie porady odnośnie wyszywania na czarnej kanwie, trochę już ją oswoiłam i przynajmniej krzyżyki wychodzą w miarę równe:). Będę pokazywać postępy raz w miesiącu.
Marii Rolvik – wzór dostałam w prezencie.