Czyli porwałam się z motyką na słońce…… teraz już wiem czemu taki strój nazywa się paradnym :):)
otóż jest z nim paradnie i trochę… roboty. Tak sobie myślałam – a co tam trochę prostych szlaczków, o takich
atłasek i łańcuszek – czyli łatwizna. tylko że tej łatwizny trzeba zrobić kilometry……. dodatkowo wyszywałam bez tamborka i bez jakiegokolwiek schematu, po prostu z ręki. A te „spiralki” wbrew pozorom wcale nie są łatwe, w jedna stronę na zewnątrz ładnie się mi skręcały, ale jak już musiałam prowadzić łańcuszek do środka był problem. Dało to dodatkowy efekt – widać bez żadnych wątpliwości, że to ręczna robota.
A tak na dziś wygląda koszula i zapaska
Strój jest ciągle niedokończony, ale miał już swoja premierę – i wiem, ze było warto się pomęczyć i warto będzie jeszcze nad nim popracować. Tak wygląda na osobie
A reakcje ludzi – bezcenne. Wprawdzie jest to tutejszy strój, ale prawie zapomniany, jak mi powiedziała pewna starsza pani – „ona pamięta swoją babcię w takim ubraniu”. Potem ludzie zaczęli się wstydzić ludowych strojów, a zwłaszcza takiego „biednego”. Tymczasem lasowiacki strój jest najstarszym i najbardziej tradycyjnym z polskich strojów ludowych – więc jak dla mnie to powód do dumy….
Wow, przepięknie wygląda w tym stroju Twoja córka. Świetnie wyszedł. Jestem pod ogromnym wrażeniem.