Z tym właśnie kojarzą się mi ostatnio wakacje – najpierw zioła, kilka dni temu świeciłyśmy wianki. Prawie cały dzień poświęciłyśmy z mamą na plecenie, oczywiście nie tylko dla siebie, ale też dla rodziny. Uwielbiam tę mieszankę zapachów – rumianek, mięta, melisa, wrotycz, krwawnik, lawenda – po prostu cudne.
A tak wyglądają nasze wianki, już powieszone w odpowiednim miejscu razem z gałązkami brzozowymi z ołtarzy na Boże Ciało.
Sezon malinowy też się zaczął – w piwnicy już zawisł pierwszy worek z sokiem. W zeszłym roku zrobiłam 20 litrów soku malinowego i moje dzieci wszystko to wypiły 🙂 Teraz aby pogoda sprzyjała, bo na razie leje….. i wszystkie maliny z naszej działki przerobie na sok…… Są tez już w lesie jagody, mama z siostrą nazbierały, a ja upiekłam drożdżowe bułeczki
Właściwie to one powinny się nazywać kamforowe, bo równie szybko znikają……..
Będzie jeszcze jedno zdjęcie – ten kolega jeszcze nie ma imienia, zadomowił się u nas niedawno.
Robótkowo wciąż u mnie intensywnie, kończę prezenty na wymiankę u maranciaków. Tylko jakoś doby mi brakuje, za dużo rzeczy do zrobienia na moje dwie ręce. A jeszcze bardziej przydała by się mi dodatkowa para oczu , moje „aniołki” mają pomysły, że hoho i trochę. Trzeba by mieć oczy dookoła głowy, żeby ich upilnować, a na wsi niestety o wypadek nietrudno…… Na dokładkę zrywają się wczesnym rankiem (bo nie trzeba) i nie dają pospać…..
Weroniko – bardzo ci dziękuje za komentarze, cieszę się, że tu do mnie zaglądasz. Jesteś moją pierwszą stałą czytelniczką, wielkie dzięki.
Może Pan Igiełka albo Pani XD, Lubię jeże, mają takie przesympatyczne te mordeczki :). A takie wianuszki to ja pamiętam, jak moja babcia robiła, i nadal robi, na wsi jeszcze jest to praktykowane, ale w mieście mało kto o tym słyszał, szkoda, mamy tyle pięknych tradycji. A bułki, uduszę! Ślinka mi cieknie na widok tego zdjęcia.