Teoretycznie nic nie robię, a raczej nie mam nic do pokazania. Całkiem innego rodzaju „robótki” pochłonęły mnie bez reszty….. a moim głównym narzędziem rękodzielniczym przez całe lato i jesień zamiast igły była łopata. 🙂
Tak się stało, że jestem teraz właścicielką działki z trochę zrujnowanym budynkiem gospodarczym i przede mną długa droga, aby zamienić go w nasz nowy dom. Na temat biurokracji i wszelkich zgód i pozwoleń nic nie będę pisać, bo od samego myslenia o tym brzydkie słowa cisną się na usta….. Póki co walczę z dzikim bzem, pokrzywami, jałowcem i tym podobnymi atrakcjami. 🙂 Taki przykładowy widoczek z początku lata.
Potem wskutek wytężonej pracy zachodziły zmiany 🙂
a tak ten kawałek wyglądał później
Pozbyłam się też takiej sporej dziury w podwórku
A tu już jest teren przygotowany pod zasianie trawki.
A ja się zabrałam za pozbywanie się spróchniałej starej wiśni i innych bezużytecznych krzaków uzbrojona jedynie w ręczną piłę do drewna i sekator. Ale daję radę, a nawet zabrałam sie już pomału za wnętrze budynku.
To takie małe wyjaśnienie, dlaczego mnie tutaj tak mało i prawie wcale się nie udzielam w blogosferze.
Trzymam kciuki za dalsze przemiany 🙂
Teraz dopiero masz prawdziwe rękodzieło, a może to ręko-czyny:))
Ten poprzedni wpis był mój. Pierwszy raz tu piszę i wyszło, że jako anonim 🙂
Taka praca, choć ciężka daje mnóstwo satysfakcji. Powodzenia, już sobie wyobrażam jak będzie pięknie jak zakwitną tam kwiaty.