Chusta „Wind blown” autorstwa Ani Lipińskiej.
Wykonana z naturalnego lnu, mam taki cieniutki na wielkich szpulach. Tutaj zwinęłam go w 4 nitki do drutów 4 mm. Zaczynałam i prułam, zaczynałam i prułam, a potem miałam już ostatnie 20 rzędów i spadła mi robótka z drutów. Oczywiście już się nie dało złapać wszystkich oczek i zaczęłam od nowa. Na szczęście dla tej chusty jestem upartą babą. 🙂 Wreszcie skończyłam i miałam taką kupkę zapętlonych nici. 🙂
Nastąpił proces szczerze przeze mnie nie lubiany, czyli blokowanie.
Blokowanie na raty, bo chusta wyszła ogromna. Jakieś 3 metry na 60 cm. Wszystko przez to, że wydawała się mi mała i powtórzyłam wzór główny 8 razy.
Ale jest piękna, zwiewna i fruwająca. Len w trakcie pracy trochę mnie przerażał swoją sztywnością, ale po wypraniu zrobił się mięciutki i lejący.
Pozdrawiam serdecznie. 🙂
Chusta cudo, choć za blokowaniem nie przepadam to marzy mi się właśnie taka, duża i zwiewna!!
Pozdrawiam
Zjawiskowa! Wielkie ukłony za cieniutki len, za 4 nitki, za upór. I ogromne brawa za efekt końcowy 🙂
Cudo! Podziwiam samozaparcie do tej chusty, ale efekt końcowy jest zachwycający i wart włożonego wysiłku. Pozdrawiam cieplutko.
Piękna chusta. Jestem pod wrażeniem. Też nie lubię blokowania, ale wiem, że to właśnie dzięki niemu chusta nabiera uroku.
Też jestem uparta baba. Robię sweterki ze wzorów Dropsa i jak mi się jakiś wzór podoba to tłukę go do skutku, czyli dopóki mi nie wyjdzie bez błędółw.
Pozdrawiam
Niewątpliwie blokowanie pokazało cały urok i piękno tej chusty.:)